Pomógł: 1 raz Dołączył: 28 Maj 2010 Posty: 222 Skąd: miasto innowacji
#16 Wysłany: 2010-08-15, 17:10
Nie należy tych wartości brać dosłownie, może być więcej może być mniej, ale pewnie nieraz widzieliście gościa w mercedesie z salonu i z perfectem na ręce...
_________________ Fan zegarków Casio
Blaz [Usunięty]
#17 Wysłany: 2010-08-15, 17:12
No właśnie widzę to często i nie jest to miły widok...
A niech sobie nosi nawet Majaka na szyi, jeśli taka jego wola
Odbywam tygodniowo kilkanaście spotkań biznesowych, z zarządami i właścicielami firm różnej wielkości (największa to 12 miliardów PLN sprzedaży, najmniejsza kilka milionów) i jedyna reguła która panuje na ich nadgarstkach to taka, że ... nie ma reguł. Kilku z nich nosi coś wogóle z jakąkolwiek świadomością, a kilku kolejnych - wszystko jedno co, żeby tylko oczojebne, i "najlepiej to co ma Kubica na tym wielkim bilbordzie". Świadomość zegarkowa w Polsce jest w zasadzie żadna.
Blaz [Usunięty]
#19 Wysłany: 2010-08-15, 17:23
Dokładnie. I to dla maniaka zegarkowego nie jest miły widok...
Zresztą po Charlesie Delonie za 899 PLN nic mnie już nie zdziwi.
Z lat PRLu pamiętam jeszcze w jakimś sklepie jubilerskim kieszonki. Nie do końca jestem w stanie powiedzieć na pewno, ale chyba to było coś na Mołni.
No to tak dla mlodszego pokolenia Kilka cenowych przykladow z polowy lat 80-tych
Flaszka 'czystej' - oklo 1000zl
1dolar USA - okolo 1000zl
Parowki cienkie 1kg- 220zl
Przecietna cena zegarka[ radzieckiego] w sklepie - 4500zl
Magnetofon szpulowy 'Aria" - 55000zl
Aparat fotograficzny "Zenith 12XP" - 32000zl
Przecietny zarobek robotnika w duzej fabryce - 25000zl miesiecznie
Turecke jeansy na bazarze - 15000zl
Zegarek "elektronik" typu "7 melodies" - 7500zl
Generalnie , kiedys ludziska mieli wiekszy szcunek do zegarka. W latach powojennych byl synonimem luksusu, potem byl po prostu narzedziem do odmierzania czasu. Dzisiaj widac, ze nie byl traktowany jako bizuteria. Zdecydowana wiekszosc znanych mi ludzi nosi cokolwiek albo nic. Bo gdzie by sie nie ruszyc, to kazde urzadzenie pokaze nam aktualny czas. A jesli chodzi o tzw biznesmenow to szkoda gadac. Calkiem spora czesc tego luda , jeszcze nie wyrosla z bialych skarpetek do czarnych butow, krawata zawiazanego piec lat temu w sklepie i rozczlapanych kamaszy do garnitura
_________________ Noze tez lubie
bow Klon Właściciela Pola Ryżowego Wujek/Zbok brązowy
Pomógł: 112 razy Wiek: 47 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 37156 Skąd: Bone China
#24 Wysłany: 2010-08-15, 23:57
równowartość ostatnich 3 wypłat .... no to u mnie nawet nie biedronkowiec
Żarty żartami mój tato dostał swojego Glashutte od swoich rodziców to rządził na dzielni taka to była "bogata" okolica .
Pies czy kot?: pies Pomógł: 1 raz Wiek: 53 Dołączył: 07 Lip 2010 Posty: 3992 Skąd: inąd
#25 Wysłany: 2010-08-23, 13:19
Teściu swoje Szwajcary kupował w Szwajcarii. W latach 50 czy 60 kupił Atlantica, którego dostałem od niego w prezencie, i którego miałem założonego w dniu jego pogrzebu (mój ulubiony garniturowiec).
Jakoś w latach 70 w czasie kolejnej wizyty w Szwajcarii postanowił zakupić sobie Omegę. Wymyślił sobie, że kupi model kwarcowy, które to modele zdaje się wówczas wchodziły do sprzedaży. Na szczęście przytomny sprzedawca z salonu Omegi wybił mu ten pomysł z głowy. Namówił Teścia na automata, którego to zresztą kilka miesięcy temu Teść mi również sprezentował.
Ile za Omesię płacił nie pamiętam a zapytac go już nie mogę. Wiem tylko, że po przeliczeniu była to kwota kilkukrotnie przekraczająca zarobki teściowej, która była lekarzem.
Pies czy kot?: pies Pomógł: 1 raz Wiek: 53 Dołączył: 07 Lip 2010 Posty: 3992 Skąd: inąd
#27 Wysłany: 2010-08-23, 13:47
W latach 80 to jakas masakra była. W 86 czy 87 jako 16 letnie pacholę wyjechałem do Hamburga do chrzestnej. Wuj załatwił mi pracę - pracowałem przy czymś w rodzaju wtryskarki. Praca polegała na tym, że wsypywałem granulat, klikałem na komputerku "start" i wyciagałem gotowe plastikowe foremki/miski po czym układałem je po kilkanaście sztuk, w worek i do kartonu. A więc fizyczna praca, którą mogłby wykonywać dobrze przeszkolony szympans
Przez miesiąc zarobiłem więcej niż moja Mama zarabiała przez rok pracując jako kontroler w kolejowym Biurze Kontroli Dochodów (taki kolejowy NIK) a więc całkiem niezła fuszka. Starczyłoby na zakup samochodu.
po powrocie do kraju rodzice wpłacili mi kasę na konto. Niestety przyszły lepsze czasy i Marka niemiecka tak dostała w dupę, że w 91r zarobionej kasy starczyło tylko na blisko dwumiesięczne zwiedzanie Europy autostopem
Pies czy kot?: pies Pomógł: 317 razy Dołączył: 19 Lut 2010 Posty: 28712 Skąd: ...
#28 Wysłany: 2010-08-23, 14:12
ALAMO napisał/a:
... W PRL niezłe zarobki to było 20-25 dolków ...
Tu się nie zgodzę z szanownym kolegą. $1 za PeeReLu kosztował mniej więcej 100zł (z różnymi wahaniami), $20-25 to była pensja "głodowa", średnia wtedy wynosiła ok. $50 a niezła (były takie) $100. Mowa oczywiście o przełomie lat 70/80 i pensjach zwykłych zjadaczy chleba, nie partyjnej "elyty".
Istnieje subtelna róznica między "przełomem lat '70/'80" i "latami '80". Lata '80 jak sama nazwa wskazuje, zawierają w sobie zarówno rok 1980, jak i 1989 ...
Złotówka najgorzej stała na przełomie dekady.
Pies czy kot?: pies Pomógł: 317 razy Dołączył: 19 Lut 2010 Posty: 28712 Skąd: ...
#30 Wysłany: 2010-08-23, 14:26
W drugiej połowie lat 80-ych za $20 umarłbyś z głodu. Jako stażysta w Banku Handlowym miałem w 1985r ok. $30 miesięcznie (to była płaca minimalna), po trzech miesiącach dałem sobie spokój z karierą w komunistycznej bankowości i w prywatnym zakładzie ślusarskim dostałem pensję "na dzień dobry" ponad trzykrotnie wyższą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach