Do zakupu zegarka ze stajni G.Gerlach zbierałem się od dłuższego czasu. Już jakieś półtora temu chodził mi po głowie zakup Batorego, stety lub niestety wygrało coś innego. Do decyzji z całą pewnością zmotywowała mnie forumowa akcja, w ramach której przez tydzień mogłem ponosić i przetestować na własnym nadgarstku pomarańczowe Otago oraz Batorego. Zegarki zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie, zwłaszcza Batory, którego obecność u mnie zbiegła się w czasie z narodzinami Córy (Batory bardzo dzielnie towarzyszył mi na porodówce ). Niestety dwa modele, które spędzały mi ostatnio sen z powiek (Batory i Lux Sport) zostały wyprzedane i okazało się, że nie dane mi zostać nosicielem któregoś z nich.
A szkoda, podczas tygodniowego użytkowania Batorego utwierdziłem się w przekonaniu, że ta dość wysoka, aczkolwiek nieduża koperta jest bardzo wygodna i idealnie układa się na moim skromnym nadgarstku. Naturalnym wyborem w tej sytuacji powinien być więc zakup innego modelu opartego o tą samą platformę (w sensie kopertę). Niestety moim zdaniem w przypadku Batorego całą robotę robi zestawienie białej i bardzo ładnie wykonanej tarczy z pięknymi niebieskimi wskazówkami.
Tak właśnie narodził się pomysł na zakup czegoś ze świeższych wypustów Chłopaków z Fundacji GG.
W ostatecznym starciu w szranki stanęły więc dwa modele – tytułowy Orzeł oraz Nawigator.
Jak pewnie zdążyliście się zorientować zwycięzcą tej walki został Orzeł, bohater niniejszej recenzji.
Zegarek dotarł do mnie w gustownym ammoboxie wypełnionym siankiem nadającym się w sam raz na wigilijny stół. Owinięty był czymś, co moja Żona nazwała papierem do pieczenia. Niech będzie nawet toaletowy, grunt że chroni zawartość skrzyneczki. W zestawie otrzymałem również sakiewkę do przechowywania zegarka, sygnowaną logo GG ściereczkę, przyrząd do zmiany pasków oraz kartę gwarancyjną z własnoręcznym podpisem Twórcy. Skrzyneczka jest bardzo fajna, mi akurat służy do przechowywania zapasowych pasków. Szkoda tylko, że nie jest pomalowana na jakiś ciemniejszy kolor czymś w rodzaju bejcy – wyglądała by ładniej na półeczce. Aczkolwiek rozumiem zamysł projektanta – miało być surowo i militarnie i tak też jest. Dodatkowym smaczkiem jest wypalona na niej „pieczęć” z ręcznie wpisaną nazwą modelu i datą produkcji.
Przejdźmy jednak do samego zegarka, wszak o niego tu chodzi.
Według danych zamieszczonych na stronie producenta koperta zegarka o wymiarach 43x52x13 wykonana została ze stali 316L i wykończona w całości piaskowaniem. Nie ukrywam, że trochę się tego wykończenia obawiałem. Nie jestem wielkim fanem tego typu kopert, ponieważ dość często wyglądają one IMHO trochę plastikowo. Okazało się jednak, że moje obawy były bezpodstawne. Takie wykończenie koperty nadało zegarkowi fajny surowy wygląd nie sprawiając jednocześnie wrażenia tandetności. Jak widać piaskowanie piaskowaniu nie równe. Militarnego charakteru dodaje również grawer na lewym boku koperty.
Koronka umiejscowiona na godzinie 3 posiada słuszne rozmiary, jednak w żaden sposób nie wpływa negatywnie na komfort noszenia czasomierza. Pozwala natomiast na sprawne ustawienie godziny. Miniaturowe frezowania wyglądają genialnie, znalazło się również miejsce na nieduże logo producenta. Koronka jest zakręcana, zakręca się pewnie i bezproblemowo.
Kolejną rzeczą która wcześniej wzbudzała moje wątpliwości był spora długość (L2L) koperty. Po sporej redukcji mojej wagi mój nadgarstek dość drastycznie się skurczył. Niby 43 mm średnicy to nie tak dużo, jednak dość długie uszy czynią ten zegarek dość sporym. Jak się jednak okazało leży on na moim przegubie całkiem nieźle. Uszy nie wystają poza obrys nadgarstka, zegarek nie odstaje w nienaturalny sposób. Uszy są całkiem nieźle wyprofilowane i w żadnym razie taka konstrukcja nie powoduje u mnie żadnego dyskomfortu podczas codziennego użytkowania. Choć nie powiem, że nie obraziłbym się, gdyby uszy były nieco krótsze. Ideałem w tej kategorii jest dla mnie doskonale znany Citizen Nigthawk, którego koperta jest dla mnie kwintesencją zegarkowego EDC. Tu minusem długich uszu jest z pewnością problem z ewentualnym założeniem paska cieńszego niż fabryczny. Po założeniu takiego paska odstępy między nim a kopertą nie wyglądają zbyt zachęcająco.
Na szczęście okazało się, iż fabryczny pasek nie odstaje jakością od samego zegarka, co na początku wcale nie wydawało mi się takie oczywiste. Generalnie już jakiś czas temu przekonałem się, że nie jestem fanem grubaśnych pasków. Próbowałem kilka razy i zawsze okazywało się, że nie jest to dla mnie zbyt wygodne rozwiązanie. Zawsze coś było nie tak, a to jedna dziurka za blisko a druga za daleko, coś odstaje a dwie warstwy paska od spodu nadgarstka okazują się grubsze niż sam zegarek.
Podobne odczucia miałem w tym przypadku. Niestety z racji braku sensownego zamiennika postanowiłem zmierzyć się z paskiem dostarczonym przez producenta wraz z zegarkiem. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że po kilku godzinach noszenia pasek bardzo ładnie dopasował się do mojej ręki. Wymagało to zmiany klamry na bardziej standardową. Oryginalna jest moim zdaniem zbyt mało wyprofilowana i na moim nadgarstku zbyt bardzo odstawała. Pasek jest bardzo starannie wykonany i wykończony a po kilku dniach noszenia stał się dość miękki. Ma też fajną fakturę w rodzaju zamszu. Ciekawe tylko jak będzie wyglądała kwestia trwałości tego rodzaju skóry po dłuższym czasie. Ponosimy, zobaczymy. Pasek jest też dość długi ale gruba i dość ciasna szlufka bardzo ładnie utrzymuje go tam gdzie trzeba.
Orzełek oferowany jest przez Producenta w dwóch wariantach kolorystycznych tarczy. Mój wybór padł na wariant niebieski. Pewnie dlatego, że takiego koloru nie ma w mojej skromnej skrzyneczce. I muszę przyznać, że był to bardzo dobry wybór. Tarcza moim zdaniem wygląda fenomenalnie, zwłaszcza w świetle słonecznym. Mieni się różnymi kolorami w zależności od kąta padania promieni słonecznych. Efektu dodaje jeszcze niebieska poświata wywoływana przez powłokę antyrefleksyjną oraz płynne przejście koloru, który staje się jaśniejszy w centrum tarczy. Do tego dochodzi jeszcze prążkowana faktura oraz dość delikatne, nakładane indeksy wypełnione lumą, których obwódki bardzo ładnie odbijają światło i kontrastują z kolorem samej tarczy. Wskazówki są stosunkowo proste, wypełnione zostały masą świecącą, sekunda ma dodatkowo bardzo ładną przeciwwagę. Niby nic, a jednak bardzo mi się podoba. Wszystko to sprawia, że tarcza jest bardzo czytelna i jeden rzut oka pozwala bezproblemowo odczytać godzinę. Szkoda tylko, że z tarcz w aktualnych projektach GG zniknął napis MADE IN POLAND. Ot, taki smaczek…
W odróżnieniu od wcześniejszym projektów GG w serii ORP Orzeł znalazł się japoński mechanizm automatyczny Seiko TMI NH35A. Według specyfikacji łożyskowany jest on na 24 kamieniach, posiada dokręcanie i stop sekundę a częstotliwość jego pracy to 21 600 wahnięć na godzinę. Dopuszczalna odchyłka to od -20 do +40 sekund na dobę. Na ten moment mój egzemplarz robi +3 sekundy na dobę. Chronometr normalnie Chociaż w przypadku mechanizmów Seiko jakoś specjalnie mnie to nie dziwi.
Od góry całość konstrukcji zamknięta została szafirowym szkłem z wewnętrzną warstwą antyrefleksyjną. Od dołu mamy natomiast pełny stalowy dekiel, wykończony piaskowaniem oraz niestety dość płytkim grawerem przedstawiającym okręt podwodny ORP ORZEŁ.
Myślę, że czas już na jakieś podsumowanie.
Powiem w krótkich, jak na taki zegarek przystało żołnierskich słowach…zegarek jest zajebiaszczy. OD momentu zakupu praktycznie nie schodzi z mojego nadgarstka. Nawet nie mam ochoty wyjąć czegoś innego z pudełka. Przykleił się skubaniec i nie chce zejść. Niby spory, niby gruby, niby minimalnie za długie uszy, a stał się moim ulubionym zegarkiem codziennym. Stało się tak zapewne ze względu na duży fun factor, który ten zegarek bez wątpienia oferuje. Wygląda nietuzinkowo, inaczej niż inne posiadane przeze mnie zegarki. Zostało to moim zdaniem osiągnięte dzięki odejściu od standardowego wizerunku zegarka w kopercie z „pilnikiem”. Nie spotykamy tu bowiem standardowej dla tego typu kopert tarczy nawiązującej bardziej do zegarków lotniczych. Mamy tu natomiast coś w stylu połączenia pilota z nurkiem. I moim zdaniem wyszło to bardzo fajnie.
Wartością dodaną dla mnie jest również to, że zegarek został zaprojektowany i zmontowany w Polsce przez takich samych jak ja pasjonatów i ludzi kochających zegarki.
A...i jeszcze jedno. Audycja nie zawierała lokowania produktu
Pies czy kot?: pies Pomógł: 76 razy Wiek: 64 Dołączył: 03 Paź 2013 Posty: 19125 Skąd: TST
#2 Wysłany: 2015-03-02, 07:45
Cytat:
A...i jeszcze jedno. Audycja nie zawierała lokowania produktu
Pewnie, skąd...
Fajna recenzja, przeczytałem z przyjemnością.
Co do walorów zegarka to zgodzę się w zupełności - fajny jest
Mam co prawda wersję z szarą tarczą ale pod odpowiednim kątem antyrefleks robi taką robotę, że tez jest niebieska
Aż sobie dziś znów założę
Fajna recenzja
Aż mnie znów naszło na zastanawianie się nad jego kupnem
Poczekam chyba do Zgierza, przymierzę, i jeśli na żywo jest tak fajny jak na zdjęciach to w końcu go kupię
A swoją drogą ile on ma L2L? Bo ciągle się boję, że będzie za mały na moją wielką łapę...
Czy piszesz do mnie ? bo nie napisałeś do kogo- jeśli tak to faktycznie pomyliłem wymiary,
ale czekam na Orła z obudową o średnicy 45mm (nie ubliżając nikomu- taki nadgarstek), co do pasówki (zakładając iż piszesz do mnie) to którą chcesz zobaczyć, swoją pierwszą już kiedyś pokazałem- szukaj jak to piszą doświadczeni na forum. sobie wypij, pozdro
Pies czy kot?: pies Pomógł: 8 razy Wiek: 59 Dołączył: 21 Mar 2011 Posty: 383 Skąd: Gdynia
#15 Wysłany: 2015-03-02, 18:50
Recenzja ciekawa. A zegar wydaje się być interesującym. Mnie osobiście trochę zniechęcają cieniowane tarcze, ale może "na żywo" efekt jest pozytywny. A koronka - bomba!
Niech się nosi!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach