#1 Wysłany: 2010-02-04, 17:00 Czy zegarki niszczą relacje rodzinne?
Taki ot, przewrotny temat pozwoliłem sobie założyć. Ciekawi mnie jak radzą sobie Wasze rodziny i bliscy z problemem jakim niewątpliwe zostaliśmy dotknięci- zegarkofilią.
Czy stosują jakieś terapie, czy rozmawiacie o tym problemie, czy może obdzwaniają kliniki w poszukiwaniu pomocy?
A serio to jak zapatrują się na Wasze hobby, które czasami potrafi ostro wycisnąć grosz z rodzinnego portfela? Uważają Was za zdrowych i w pełni władzy umysłowej czy też kręcą głowami jak raz kolejny puka listonosz? A może wspierają i rozumieją, czasami nawet podzielając pasję?
Pies czy kot?: pies Pomógł: 5 razy Wiek: 37 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 3547 Skąd: Warszawa
#2 Wysłany: 2010-02-04, 17:14
Znajomi dziwią się i pytają jak można kolekcjonować zegarki. Zegarek to zegarek jeden na 10 lat i wystarczy
W domu rodzice trochę akceptują trochę nie - 1-2 zegarki wystarczy no i po co mi stare zsrr graty
Bracia jak najbardziej na tak sami są zajarani zegarkami
Żony nie mam więc nie zawraca gitary i nie narzeka, że kasa z domowego budżetu idzie na zegarki, ale mam dziewczynę która trochę męczy bułę i średnio widzi jej się zegarkofilstwo
Pomógł: 28 razy Wiek: 48 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 11565 Skąd: Zielona Góra
#3 Wysłany: 2010-02-04, 18:02
...moja ukochana nie ma nic na przeciw. Czasami tylko przeszkadza jej, że moi uzależnieni koledzy zabierają mnie od niej - przesiadywanie na forum . Z kolei jeżeli chodzi o pochodne zegarków, czyli na przykład klamerki do pasków - to już inna historia. Moja panna dopinguje, ale koledzy w pracy, jak przynosze żelastwo i zaczynam dłubać pilnikami, patrzą się na mnie jak na wariata. Po co ci to pytają. Nie lepiej sobie normalny pasek z klamerką kupić? Narobisz się i co z tego bedziesz miał? No właśnie, ja wiem co z tego bedę miał - zajebistą satysfakcję . Ktoś kto nie jest w żaden sposób od "czegoś uzależniony" (nie mam tu na myśli niczego dożylnego) chyba nigdy tego nie zrozumie, ale jak ktoś będzie miał jakąś pasję, choćby zbieranie zużytych wkładów do długopisu, będzie wiedział o co chodzi.
...ale miało być o rodzinie, więc u mnie wszystko jest git malina. Nikomu to nie przeszkadza
Przyzwyczailem rodzine, otoczenie i wszystkich do swojego drugiego hobby ktore juz trwa od lat 10...widok listonosza raz w tygodniu (a czasem i czesciej) to norma i standard u mnie...tak wiec to ze jest kolejne hobby i pasja juz nie dziwi.
Chociaz bywaja lekko zaczepne uwagi jak pokazuje kolejny nowy zegar : )
Dlatego tez mam metode...nie pokazuje jak przychodzi tylko nosze i sami po kilku dniach (czasem tygodniach) pytaja czy to nie przypadkiem cos nowego na reku?
Zony nie mam (na szczescie) bo juz by bylo krucho.Zony to raczej nic dobrego jesli chodzi o wydawanie kasy na cos innego niz one same lub dom i rodzina : )
Pomógł: 90 razy Wiek: 63 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 31014 Skąd: Zielona Góra
#12 Wysłany: 2010-02-04, 21:27
A na pytanie "zaczepne", znowu kupiłeś kolejny zegarek, odpowiadam odpowiedzią "zaczepno-obronną" , no co Ty to przecież stary , już go widziałaś.... he he he
A na pytanie "zaczepne", znowu kupiłeś kolejny zegarek, odpowiadam odpowiedzią "zaczepno-obronną" , no co Ty to przecież stary , już go widziałaś.... he he he
Hahaha widze podobne metody koledzy stosujecie : )
Pies czy kot?: kot Pomógł: 2 razy Wiek: 39 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 1796 Skąd: Poznań
#14 Wysłany: 2010-02-05, 01:16
u mnie z początku rodzina reagowała zdziwieniem co on tak wciąż te zegarki i zegarki ale już się obyli z faktem mojej zegarkomanii Zaś moja przyszła żona , to od początku nawet podziwiała moja pasje i nieco dała się wciagnąć w zegarki (co nie sprzyja zakupom, bo czasem wiecej funduszy pochłania jej zegarek niz moj), chociaż czasami jest formułka typu: "znowu siedzisz na zegarkach?", :albo cały dzień tylko zegarki, ile można"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach