Poprzedni temat «» Następny temat
TRATWĄ DO WIECZNOŚCI - Wyprawa Kon-Tiki - Eterna KonTiki
Autor Wiadomość
Degustatorr Noir
[Usunięty]

 #1  Wysłany: 2011-06-29, 21:49   TRATWĄ DO WIECZNOŚCI - Wyprawa Kon-Tiki - Eterna KonTiki

Witam.

Dzisiaj chciałbym przypomnieć historię pewnej wyprawy oraz sylwetkę człowieka, który ją zorganizował, jak również wspomnieć pokrótce zegarek, którego nazwa była tą wyprawą inspirowana.


1. TYTUŁEM WSTĘPU SŁÓW KILKA


Czym byłoby życie człowieka bez stawiania sobie kolejnych wyzwań, pokonywania swoich słabości i ograniczeń, nieustannego przesuwania granicy ludzkich możliwości? Pustą i jałową wędrówką przez czas? Na szczęście ludzka natura jest tak skonstruowana, że wyzwania takie podejmuje. Są ludzie, których wprawdzie nie ma już między nami, ale którzy ciągle żyją w naszej pamięci - w pewnym sensie są więc nieśmiertelni...

Myślę, że warto przypomnieć sylwetkę niezwykłego człowieka oraz historię równie niezwykłej wyprawy. Człowieka, który udowodnił, że ocean można pokonać przy pomocy tratwy...Człowieka pełnego sprzeczności - jednego z największych żeglarzy, który sam siebie nazywał szczurem lądowym i do końca życia nie opanował podstawowych komend wydawanych na łodziach oraz nazw poszczególnych części jachtu...Mimo rozpoczętych, lecz nie ukończonych studiów - wybitnego antropologa, etnografa i archeologa, otrzymującego za swe dokonania naukowe honorowe doktoraty i odznaczenia z rąk królów. Człowiekiem tym był THOR HEYERDAHL, a słynna wyprawa to WYPRAWA KON-TIKI.


2. THOR HEYERDAHL(1914-2002)




Uploaded with ImageShack.us

Thor Heyerdahl - o którym mówi się niekiedy, że był największym odkrywcą XX wieku - urodził się 6 października 1914 roku w niewielkim miasteczku Larvik, na południowym wybrzeżu Norwegii. Jego ojciec był bankierem, natomiast matka miała szerokie zainteresowania naukowe.
Dzięki dostatkowi, jaki za sprawą ojca panował w domu rodzinnym, młody Heyerdahl mógł snuć dowolne plany. Swoje marzenia chętnie rysował: dom na palach u brzegu tropikalnej wyspy, wokół palmy, kolorowe ptaki, moc owoców, bujna zieleń, błękitna woda. Na uniwersytet poszedł za namową matki, która chciała w nim widzieć naukowca.
Gdy mały Thor bywał chory, nie czytała mu bajek, lecz książki o zagadnieniach antropologicznych. Gdy nasz bohater miał pięć lat, wbiegł podczas zabawy na zamarzniętą taflę fiordu. Lód się załamał i dziecko w ostatniej chwili uratowano. Miał jednak po tej przygodzie obsesyjny lęk przed wodą, zdumiewający u człowieka, który w trzcinowych czółnach i tratwach wyruszył na oceany świata. Nauczył się pływać dopiero, mając 22 lata, gdy nagły przybór rzeki na Tahiti postawił go w obliczu nowego śmiertelnego niebezpieczeństwa.

Heyerdahl studiował zoologię i geografię na uniwersytecie w Oslo, porzucił jednak studia całą swoją energię poświęcając potwierdzeniu swojej teorii o pochodzeniu Polinezyjczyków i ich kultury.

W 1936 roku Thor ożenił się ze swoją studencką miłością - Liv.

Państwo młodzi wkrótce popłynęli na leżącą w archipelagu Markizów wysepkę Fatu Hiva. Wybór miejsca był bardzo przemyślany. Wyspa musiała być mała - Fatu Hiva mierzyła zaledwie 5 na 10 km. Nie mogło być tam żadnych szos, hoteli i turystów. Ląd musiał zapewniać obfitość słodkiej wody i owoców, a okalające go wody - ryb i mięczaków. Fatu Hiva była jedną z ostatnich wysp Pacyfiku, która spełniała wszystkie wymagania Heyerdahlów. Kiedy państwo młodzi wylądowali na wyspie, nie mieli ze sobą zapasów żywności, broni ani lekarstw. Nie znali języka tubylców. Marzył im się powrót do natury... Zbudowali domek z trzciny (według młodzieńczych rysunków Thora), zaprzyjaźnili się z mieszkańcami wioski. Z czasem, niestety, odtrąceni przez lokalną społeczność musieli chronić się w odległej górskiej jaskini. Żywili się owocami rosnącymi w dżungli, rybami z górskich strumieni, morskimi mięczakami - ostrygami, ślimakami. Podczas wycieczek w dżungli znaleźli ślady dawnych mieszkańców wyspy: ogromne posągi bóstw (niektóre z głowami odłupanymi przez misjonarzy), płaskorzeźby, rysunki ryte na wulkanicznych skałach i skorupach żółwi, rzeźby z kości i kamienia. Jeden ze starych wyspiarzy, z którym zaprzyjaźnił się Heyerdahl, opowiedział mu historię swoich królewskich przodków. Mieli być przeniesieni na wyspy Pacyfiku przez wielkiego boga Tiki z krainy leżącej za oceanem. Ta historia zmieniła całe życie młodego Heyerdahla. Thor zauważył wtedy bowiem po raz pierwszy podobieństwo pomiędzy sztuką Polinezyjczyków a tworzoną przez mieszkańców Ameryki Południowej. W głowie zrodziła mu się mu hipoteza o migracji dawnych Indian z chłodnego podnóża Andów na gorące wyspy Pacyfiku.

Po pewnym czasie Heyerdahlowie doszli do wniosku, że chcą jednak opuścić wyspę i wrócić do cywilizacji. Tak też zrobili - wrócili do Norwegii.

Podczas wyprawy do Polinezji, w latach 1937-1938, Heyerdahlowi nasunęła się myśl, że ówczesna teoria, mówiąca że wyspy Polinezji zasiedlone zostały przez osadników z południowo-wschodniej Azji, jest nieprawdziwa. Jego zdaniem miały miejsce dwie fale migracji. Pierwsza przybyła z Peru, a druga z obszarów dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej. W celu praktycznego udowodnienia takiej teorii, Heyerdahl wraz z pięcioma towarzyszami zbudował tratwę z drzewa balsy, nazwaną Kon-Tiki, którą następnie wypłynął 28 kwietnia 1947 w podróż z Callao w Peru w kierunku wysp Oceanii, posiadając z nowoczesnych środków technicznych jedynie radiostację. Dotarcie do wysp Tuamotu, gdzie tratwa po przebyciu około 8000 kilometrów osiadła na rafie, zajęło ekspedycji 101 dni. W ten sposób Heyerdahl dowiódł, że nie było przeszkód, aby starożytni Peruwiańczycy skolonizowali wyspy Polinezji. Niemniej jednak większość antropologów uważa w dalszym ciągu, bazując na badaniach genetycznych i fizykalnych, że Polinezja została skolonizowana od zachodu, z Azji. Swoje odkrycia Heyerdahl opublikował w 1952 r. w książce "Indianie amerykańscy na Pacyfiku". Sama zaś wyprawa została przez niego opisana w bestsellerowej książce "Wyprawa Kon-Tiki", a nakręcony wg niej film dokumentalny uzyskał nagrodę Oscara w 1951. Szerzej o tej wyprawie napiszę w dalszej części opracowania.

W następnych latach Heyerdahl zaangażował się w wiele innych ekspedycji i projektów badawczych. Niemniej jednak najbardziej znany pozostał z wypraw morskich i propagowania teorii dyfuzjonizmu – rozprzestrzeniania się kultur przez migracje. W 1969 zbudował papirusową łódź Ra, aby zademonstrować, że starożytni Egipcjanie mogli dotrzeć do Ameryki przez Atlantyk (Ekspedycja Ra). Łódź Ra została przymusowo opuszczona 500 mil od wybrzeży Barbadosu na skutek nasiąknięcia. Na kolejnej łodzi Ra II, która wypłynęła 17 maja 1970 z Maroka, dopłynął jednakże do Barbadosu.

Ra II - Muzeum w Oslo:



Uploaded with ImageShack.us



Uploaded with ImageShack.us

Jego kolejna ekspedycja trzcinową łodzią Tygrys miała zademonstrować, że możliwa była komunikacja między cywilizacją doliny Indusu a Mezopotamią. Ekspedycja wyruszyła 23 listopada 1977 z Iraku, napotykając jednak w drodze na przeszkody polityczne. Po pięciu miesiącach żeglugi i przepłynięciu 4,2 tys. mil łódź Tygrys została w końcu spalona przez Heyerdahla w Dżibuti 3 kwietnia 1978 w geście protestu przeciw toczącym się konfliktom zbrojnym na Bliskim Wschodzie i w rejonie Morza Czerwonego. Wystosował przy tym list otwarty do sekretarza generalnego ONZ.

W 1991 Heyerdahl zbadał piramidy w Güímarze na Teneryfie i odkrył, że nie są tylko przypadkowymi kupami kamieni, lecz prawdziwymi piramidami. Odkrył także, że ich położenie ma związek z astronomicznymi obserwacjami. Według Heyerdahla Wyspy Kanaryjskie były bazą wypadową dla starożytnych podróży między Ameryką a basenem Morza Śródziemnego.

Heyerdahl odbywał także wyprawy badawcze na Galapagos i Wyspę Wielkanocną. Ostatnim jego projektem było Jakten på Odin – "poszukiwanie Odyna" – wykopaliska w okolicy Morza Azowskiego mające na celu próbę wykazania, że bóg Odyn był człowiekiem, który w I wieku przybył do Skandynawii znad Morza Czarnego. Thor Heyerdahl był również aktywnym działaczem ruchu "Zielonych". Otrzymał liczne medale i nagrody, jak również 11 doktoratów honoris causa.

W 1994 prowadził wspólnie z aktorką Liv Ullmann ceremonię otwarcia igrzysk w Lillehammer.

W wieku 87 lat lekarze wykryli u niego guza mózgu. Na własne życzenie wypisano go ze szpitala, zdawał sobie sprawę ze swego stanu i chciał być ze swą rodziną.

18 kwietnia 2002 r. - jak powiedział jego syn - wielki obieżyświat "podniósł wiosła i wpłynął w krainę zachodzącego słońca..."


3. WYPRAWA KON-TIKI




Uploaded with ImageShack.us

Jak już wcześniej wspomniałem, wyprawa miała na celu udowodnić, że kolonialni mieszkańcy Polinezji mogli pochodzić z terenów Ameryki Południowej(Peru i dzisiejszej Kolumbii Brytyjskiej), a nie z Azji, jak powszechnie uważano. Heyerdahl zamierzał pokazać, że Indianie mogli pokonać Pacyfik na tratwach z drewna i słomy, którą to hipotezę odrzucili z kolei wszyscy uczeni. Aby tego dokonać Heyerdalh postanowił wraz z piątką towarzyszy pokonać Pacyfik przy użyciu tratwy.

W skład załogi wchodziło pięciu Norwegów i jeden Szwed:

- Thor Heyerdahl - dowódca wyprawy
- Erik Hesselberg - nawigator
- Bengt Danielsson (Szwecja) - jedyny nie-Norweg w wyprawie. Danielsson był socjologiem zainteresowanym teorią migracji ludzi. Jako jedyny znał język hiszpański dzięki czemu pełnił czasami rolę tłumacza
- Knut Haugland - ekspert od radiostacji,
- Torstein Raaby - również odpowiedzialny za transmisje radiowe
- Herman Watzinger - inżynier odpowiedzialny za prognozowanie pogody.

Dzięki znajomościom Heyerdahla w amerykańskim Explorers Club szóstkę śmiałków szczodrze wsparł Pentagon. Podróżnicy dostali wodoszczelne racje żywnościowe, śpiwory, proszek (rzekomo) odstraszający rekiny :) i małe pneumatyczne łodzie ratunkowe. Jedyne, czego brakowało, to tratwa. Heyerdahl chciał, by jak najbardziej przypominała statek Indian, którym przed wiekami mogliby podróżować przez Pacyfik. Na początku 1947 roku ruszył więc na poszukiwanie projektu i budulca do Peru i Ekwadoru. Dotarł nad Titicaca, do potomków Indian, którzy wciąż budują tratwy z trzciny i pływają nimi po ogromnym peruwiańskim jeziorze. Zgodnie z przekazami pozostawionymi przez Inków Heyerdahl zamierzał zbudować tratwę z pni drzewa balsa - drzewa o niezwykle lekkim drewnie. Po tygodniach wędrówek po tropikalnych lasach, podróżnicy znaleźli odpowiednie pnie balsy na odległej plantacji w sąsiednim Ekwadorze. Po wybraniu kilkunastu najdorodniejszych pni, obdarciu ich z kory(tak, jak to robili Indianie) i spławieniu rzeką do oceanu, podróżnicy przewieźli je statkiem do Callao - portu na przedmieściach Limy, stolicy Peru. Tam, w stoczni marynarki wojennej zbudowali tratwę Kon-Tiki, nazwaną tak na cześć inkaskiego boga słońca.




Uploaded with ImageShack.us



Uploaded with ImageShack.us

Tratwa została zbudowana z dwunastu pni balsowych o długości do 13,7 metra oraz średnicy 60 centymetrów połączonych razem linami konopnymi. Posiadała maszt o wysokości 8,8 metra oraz kabinę o wymiarach 4,2 na 2,4 metra i wysokości 1,2-1,5 m przykrytą liśćmi bananowca. Główny żagiel miał 4,6 m na 5,5 m. Ster długości 5,8 m wykonano z drewna mangrowego (drąg) i jodłowego (płaszczyzna steru).



Uploaded with ImageShack.us

Ekspedycja wyruszyła 28 kwietnia 1947 roku z Callao w Peru żegnana przez tysiące widzów i dziesiątki oficjeli. Wielki żagiel rejowy ozdobiony był wizerunkiem boga Kon-Tiki. Eksperci morscy nie zostawili suchej nitki na konstruktorach tratwy - twierdzili bowiem, że balsa nasiąknie wodą i "Kon-Tiki" zatonie. Różnili się jedynie w ocenach, ile czasu utrzyma się na wodzie - kilka dni, miesiąc, najwyżej 40 dni... Heyerdahl planował zaś, że dopłynięcie do Markizów zajmie im co najmniej 97 dni. Z ciekawostek warto wspomnieć, że pewien attache morski obiecał, że ufunduje członkom załogi whisky do końca życia, jeśli tylko dopłyną do wysp Oceanii! :) Rejs przebiegał wolno, lecz zaskakująco pomyślnie. Jedynym problemem dla załogi było opanowanie sztuki sterowania tratwą. Do utrzymania kierunku służyło jedno wiosło sterowe na rufie łodzi. Duża tratwa nie chciała poddawać się jego dyktatowi. Rozwiązaniem okazały się tzw. miecze kierunkowe - wysuwane w różnych punktach przez dno świetnie zdały egzamin. Miecze takie spotykano na rysunkach prehistorycznych tratw, lecz Heyerdahl nie wiedział wcześniej, jaka dokładnie jest ich funkcja. Gnana przez prądy morskie i korzystne wiatry pasatu "Kon-Tiki" pokonywała do 71 mil morskich na dobę.



Uploaded with ImageShack.us

Pomiędzy wachtami i drobnymi naprawami tratwy podróżnicy łapali ryby. Zaczęli od zbierania z pokładu latających ryb, łowienia tuńczyków i sardeli na zagięty kawałek drutu, a skończyli na łapaniu gołymi rękami podpływających do tratwy rekinów! W dzienniku pokładowym Thor zapisał, że najsmaczniejsze były latające ryby. Mięso rekinów nadawało się do zjedzenia dopiero po kilku dniach moczenia w słonej wodzie. Jak pisał Thor Heyerdahl w swojej książce:

Cytat:
[...Kiedy potwór pod¬płynął już do tratwy i otarł się o ciężkie wiosło sterowe, które uniosło się z wody, mogliśmy przyjrzeć mu się z bliska; wygląd miał taki, że mąciło nam się w głowie. Ryczeliśmy, zaśmiewając się głupio i krzycząc z wielkiego podniecenia, w jakie wprawił nas ten zupełnie niewiarygodny widok. Sam Walt Disney z całą swoją siłą wyobraźni nie mógłby wymyśleć bardziej przerażają¬cego potwora morskiego niż ten, który teraz niemalże Opierał się paszczą o pnie tratwy i gapił się na nas.
Był to rekin wielorybi, największy żar łącz i największa ze znanych dziś ryb na świecie. Jest on niezmiernie rzadkim stwo¬rzeniem i tylko pojedyncze okazy są czasem widywane tu i tam na wodach podzwrotnikowych. Rekin wielorybi mierzy około 15 metrowi jak mówią zoologowie — waży przeszło 15 ton. Nie¬które szczególnie wielkie okazy osiągają nawet 20 metrów dłu¬gości, a pewien młody osobnik upolowany harpunem miał wą¬trobę wagi 300 kilogramów i kolekcję trzech tysięcy zębów w szerokiej paszczy.
Potwór był tak wielki, że kiedy począł zataczać kręgi dokoła tratwy i przepływać pod nią, głowa znajdowała się po jednej stronie, a cały ogon po drugiej. Wyglądał przy tym tak niewia¬rygodnie groteskowo, gębę miał tak apatyczną i głupawą, że za¬chłystywaliśmy się śmiechem, chociaż było jasne, że gdyby ryba rhciała nas zaatakować, mogłaby rozbić ogonem w drzazgi pnie halsy razem z takielunkiem i wiązaniami. Opisywała ona coraz wyższe koła wokół tratwy, my zaś staliśmy oczekując dalszych wydarzeń. Żarłacz przepłynął na drugą stronę statku, prześlizgująć się delikatnie pod wiosłem sterowym, które uniosło się w górę, podczas gdy pióro przesunęło się po grzbiecie stworzenia. Staliśmy na krawędziach tratwy, z gotowymi do rzutu harpu¬nami, które wyglądały jak wykałaczki wobec potężnej bestii. Nic nie wskazywało, aby żarłacz zamierzał nas opuścić; zataczał koła trzymając się blisko tratwy jak wierny pies. Nikt z nas nie przeżył nigdy, ani nawet nie marzył o przeżyciu czegoś podobne¬go. Cała ta przygoda z bestią morską, pływającą wokół tratwy, wydawała się nam tak nierealna, że nie mogliśmy brać jej na serio.
W rzeczywistości olbrzymi rekin krążył wokół statku zaledwie godzinę, a nam się wydawało, że cały dzień. W końcu napięcie stało się zbyt silne dla Erika, który stojąc na rogu tratwy z trzymetrowym harpunem w ręku, podniecony naszymi nie¬rozważnymi okrzykami, wzniósł drzewce nad głowę. Kiedy zaś żarłacz sunąc zwolna przybliżył się, a łeb jego znalazł się pod rogiem tratwy, Erik cisnął harpun z całą siłą w czaszkę potężnego rekina. Minęła sekunda czy dwie, zanim gigant pojął, co się wła¬ściwie stało. Wtedy w mgnieniu oka potulny, apatyczny matołek zamienił się w górę stalowych mięśni. Usłyszeliśmy, jak świsnꬳa linka od harpuna ocierając się w pędzie o krawędź tratwy i ujrzeliśmy kaskadę wody, gdy potwór stanął na głowie i runął w głębinę. Gruba linka, tak mocna, że mogłaby utrzymać szalupę, prysnęła momentalnie jak nitka, a w kilka sekund później wy¬płynęło złamane drzewce harpuna, kołysząc się na wodzie o dwie¬ście metrów od statku. Ławica przestraszonych ryb-pilotów rzuciła się naprzód w desperackim wysiłku dopędzenia swego pana i mistrza. Przez dłuższy czas oczekiwaliśmy, że potwór powróci pędząc jak wściekła łódź podwodna, lecz nigdy nie ujrzeliśmy go więcej...]




Uploaded with ImageShack.us

Tratwa jednak - zgodnie z obawami ekspertów - nasiąkała wodą. Heyerdahl pisał w dzienniku pokładowym:

"Obliczyłem, że jeżeli tempo zanurzania tratwy się utrzyma, nasz okręt pójdzie pod wodę dokładnie w momencie, w którym osiągniemy archipelag Markizów".

Mimo dramatycznych sztormów, tysięcy ton wody przelewających się przez statek i złamania wiosła sterowego ogromna tratwa z szóstką podróżników utrzymała się na wodzie. Po 84 dniach przyleciały do niej pierwsze ptaki - zwiastuny zbliżającego się lądu. W 92. dniu minęli w zasięgu wzroku wyspę Puka-Puka, jednak mało zwrotną tratwą nie byli w stanie do niej dopłynąć. Dopiero po kolejnych dziewięciu dniach - 7 sierpnia 1947 r., po pokonaniu około 8000 kilometrów i po 101 dniach żeglugi, Kon-Tiki uderzył w rafę na nawietrznej stronie wyspy Raroia. Załoga dotarła jednak bezpiecznie na pobliskie wysepki. Zespół Heyerdahla udało się zlokalizować i uratować Kon-Tiki, którą odholowano do Tahiti z pomocą francuskiego szkunera.

Dla zmęczonego Heyerdahla był to początek kolejnej podróży - przez sławę. W ciągu kilku dni wiadomość o sukcesie jego ekspedycji obiegła świat. Wkrótce udzielił licznych wywiadów, odwiedził wiele telewizyjnych stacji. Tratwę przewieziono do Norwegii, gdzie stanęła obok łodzi wikingów. Z czasem dla "Kon-Tiki" stworzono w Oslo muzeum.



Uploaded with ImageShack.us


Na Heyerdahla zawsze czekał w nim specjalny pokój. Książka, jaką Heyerdahl napisał niedługo po wyprawie, stała się światowym bestsellerem tłumaczonym na 67 języków i wydanym w nakładzie milionów egzemplarzy. Czarno-biały dokument nakręcony podczas 101 dni wyprawy pobił wszelkie rekordy oglądalności, w 1951 roku uhonorowano go Oscarem. Sukcesy przyniosły niepokornemu Norwegowi nie tylko sławę, lecz również finansową niezależność. Heyerdahl przebojem wdarł się do grona najsłynniejszych podróżników. Rejs "Kon-Tiki" utwierdził go jeszcze mocniej w przekonaniu, że oceany nie izolowały prehistorycznych społeczeństw. Miał w ręku dowód, że poszczególne kultury nie musiały wyrastać w odosobnieniu, lecz mogły być ogniwami jednego łańcucha cywilizacji.

Jednak mimo, że po zakończeniu wyprawy Kon-Tiki Heyerdahl wzbudzał entuzjazm i rozpalał wyobraźnię ludzi, świat nauki nadal oskarżał Heyerdahla o ignorowanie udokumentowanego poglądu, że Polinezję zaludnili mieszkańcy Azji Południowo-Wschodniej. Heyerdahl, broniąc się, oskarżał naukowców m.in. o to, że nie mają pojęcia o prądach morskich. Nie wiedzą, jaka podróż i przez którą część oceanu jest w ogóle możliwa. Cierpiał jednak z powodu tego braku akceptacji. Nie mógł znieść np., że jego krytycy chętnie czytali - raczej przygodową niż naukową - książkę "Wyprawa Kon-Tiki", a nie chcieli sięgać po opublikowaną z wielkim trudem w 1952 roku 800-stronicową rozprawę "Amerykańscy Indianie na Pacyfiku: naukowe rezultaty wyprawy >Kon-Tiki<".

Heyerdahl doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wyprawa Kon-Tiki nie przyniosła bezpośrednich dowodów na kolonizację Polinezji przez Amerykanów. Udowodniła tylko, że możliwe było zaludnienie Polinezji przez przybyszów z Ameryki Południowej na długo, nim na te wysepki przybyli ludzie z Azji Płd.-Wsch. Podróżnik próbował więc szukać materialnych śladów kultur Indian amerykańskich na bliższych wyspach Pacyfiku organizując kolejne wyprawy...No, ale to już temat na inną okazję... :)

Thor Heyerdahl był człowiekiem niezwykłym - odważnym, niepokornym...Zarażał wszystkich dokoła swoim optymizmem i entuzjazmem. Był człowiekiem z pasją - pasji tej poświęcił całe swoje życie i pokazał, że może banalna i nieco wyświechtana maksyma "chcieć to móc" ma jednak sens.

Na koniec dokument o wyprawie, nagrodzony Oscarem:

http://www.youtube.com/watch?v=gGooopCTmpg


4. ETERNA KonTiki 1958r.

Każdy z uczestników wyprawy Thora Heyerdahla przez cały czas jej trwania miał na ręce zegarek marki Eterna. Oczywiście nie były to KonTiki, bo nazwa tej linii - odgrywającej decydującą rolę w ofercie firmy - powstała później, by upamiętnić wyczyn niezwykłego Norwega.

Pierwsza Eterna KonTiki powstała w 1958 roku.



Uploaded with ImageShack.us

Koperta wykonana była ze stali nierdzewnej i wyposażona w stalową bransoletę. Sercem zegarka był mechanizm z automatycznym naciągiem, wodoszczelność wynosiła 100m. Pierwsza Eterna KonTiki miała czarną tarczę z charakterystycznymi trójkątnymi indeksami. Były one pokryte masą świecącą, co ułatwiać miało odczyt czasu w ciemności lub pod wodą. Na tarczy widniało logo Eterny w postaci pięciu kulek ułożonych w pięciokąt foremny - nawiązujące do wprowadzonego w 1948 roku słynnego mechanizmu Eterna Matic, wyposażonego w łożysko kulkowe.

W późniejszym czasie seria KonTiki była oczywiście rozwijana, zmieniały się werki, zwiększano wodoszczelność. Myślę, że warto jeszcze wspomnieć o tym, że dekle zegarków tej serii ozdabiane są pięknym grawerunkiem przedstawiającym tratwę KonTiki, takim np.(fragment zdjęcia Filipa - eye_lip):



Uploaded with ImageShack.us

I na koniec jeszcze jeden film:

http://www.youtube.com/watch?v=leA72OYnSeQ



ŹRÓDŁA:

1. Lucjan Wolanowski - "Thor Heyerdahl(1914-2002) - człowiek, który był ciekawy".
2. Thor Heyerdahl - "Wyprawa Kon-Tiki"
3. Gazeta.pl - Thor Heyerdahl
4. Chronos24.pl
5. Wikipedia
6. Watchuseek.com
Ostatnio zmieniony przez Degustatorr Noir 2011-06-30, 19:42, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
g-unit
Ryżowy


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 538
Skąd: Krosno
 #2  Wysłany: 2011-06-29, 22:33   

Bardzo ciekawe opracowanie. Dzięki za przybliżenie historii tej wyprawy, dobra robota.
 
 
Dominik
Tempus Fugit



Pomógł: 12 razy
Wiek: 50
Dołączył: 27 Maj 2011
Posty: 3763
Skąd: Poznań
 #3  Wysłany: 2011-06-29, 22:41   

Tomek - klawo Egon jak cholera! :!:
_________________
hrg.pl
 
 
Jacek.
Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu
Sfermentowanego.


Pomógł: 99 razy
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 15379
Skąd: że by...
 #4  Wysłany: 2011-06-29, 22:47   

DegustatorrMrro: bdb :smile:

J.
 
 
Degustatorr Noir
[Usunięty]

 #5  Wysłany: 2011-06-29, 23:16   

Fajnie, Mama się ucieszy ze świadectwa... :cool:
 
 
Jacek.
Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu
Sfermentowanego.


Pomógł: 99 razy
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 15379
Skąd: że by...
 #6  Wysłany: 2011-06-29, 23:20   

I to bdb u samego Psa Gburka :smile:

J.
 
 
wahin



Pomógł: 29 razy
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 10766
Skąd: Koszalin
 #7  Wysłany: 2011-06-29, 23:36   

Miałem iść spać, ale doczytałem do końca.
Świetne opracowanie!
Dziękuję bardzo :)
_________________
Don Mati FCI - Hodowla bokserów, buldogów francuskich i mopsów
 
 
flight
Starszy Ryżowy

Pomógł: 9 razy
Wiek: 48
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 674
Skąd: lemingów
 #8  Wysłany: 2011-06-29, 23:49   

szkoda że nie kupiłem eterny :grin: zrobiłbym back to basic,kontiki to jest to, proste piekne i z historią,dzieki za wspominki
 
 
CornCobbMan
Właściciel Pola Ryżowego
porwany obłędem...


Pomógł: 3 razy
Wiek: 48
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 2576
Skąd: Białystok
 #9  Wysłany: 2011-06-30, 06:15   

Podobało się :)
_________________
"Mądremu wystarczą dwa słowa, a głupiemu - to i referatu mało" (pisarz Sofronow).
 
 
Blaz
[Usunięty]

 #10  Wysłany: 2011-06-30, 07:50   

Piękne opracowanie.

Wyprawa i jej oprawa pięknie nostalgiczna.

Zegarek... Straszne siedlisko węży. :mrgreen:
 
 
screwdriver
Sprzedawca Ryżu


Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 294
Skąd: Kielce
 #11  Wysłany: 2011-06-30, 07:51   

DegustatorrMrro, bardzo przyjemnie się czytało. Dziękuję.
 
 
ALAMO
Pijak i Złodziej



Pomógł: 181 razy
Wiek: 47
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 49277
Skąd: Vorpommern
 #12  Wysłany: 2011-06-30, 07:52   

Świetny i pouczający artykuł :!: Dziękuje i prosze o dokładkę :-)
_________________
 
 
daniel
Ryżowy


Wiek: 43
Dołączył: 01 Lis 2010
Posty: 492
Skąd: Czeladź
 #13  Wysłany: 2011-06-30, 08:12   

Dzięki za poświęcony czas na przygotowanie materiału, bardzo ciekawie się go czyta.
I miło tak od lektury rozpocząć dzień pracy :)
_________________
G.GERLACH Polskie Zegarki
 
 
Elix
Kierownik Pola Ryżowego
Elix


Pies czy kot?: pies
Pomógł: 8 razy
Wiek: 49
Dołączył: 15 Paź 2010
Posty: 1675
Skąd: *Miasto know-how
 #14  Wysłany: 2011-06-30, 08:28   

Kawał historii w jednym , świetnym zresztą opracowaniu ..
_________________
"Żyj pasją, a spełnisz marzenia"
 
 
Santino



Pomógł: 151 razy
Wiek: 48
Dołączył: 30 Wrz 2010
Posty: 48328
Skąd: Łódź
 #15  Wysłany: 2011-06-30, 08:53   

Blaz napisał/a:
Piękne opracowanie.

Wyprawa i jej oprawa pięknie nostalgiczna.

Zegarek... Straszne siedlisko węży. :mrgreen:


Lepiej bym tego nie ujął :-)
_________________
https://instagram.com/santinoleathercraft?utm_medium=copy_link
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Charcoal2 Theme © Zarron Media modified for Przemo by joli
Wersja mobilna forum