[Svedos]

garniak TAK, sweter z owczej wełny stanowcze NIE

no i co Wy tu pitolicie o 20 zegarkach, jak z taką małą ilością żyć ja się pytam

[strix]

[bonokce]

Jeden na każdy dzień tygodnia z wyjątkiem niedzieli (jeden do kościola i drugi normalnie) ;p

[Blaz]

[Santino]

Ale co to za życie...?

[Blaz]

Spokojne. Nie tracę cennego czasu na zastanawianie się który teraz, a który za 8 minut.

Spokojne. Nie tracę cennego czasu na zastanawianie się który teraz, a który za 8 minut.

[Santino]

Jest to jakaś koncepcja.
Nie rozumiem, ale szanuję

Zupełnie poważnie, to tak sobie myślę, że absolutnym minimum (dla mnie, przy obecnym trybie życia) to 3 zegarki: garniturowiec, casual i sportowy/elektroniczny ze stoperem i timerem.

[Blaz]

No i zobacz - ja mam tą samą koncepcję. Garniturowiec u mnie odpada, więc jest EDC, a będzie jeszcze G-shock.

No i zobacz - ja mam tą samą koncepcję. Garniturowiec u mnie odpada, więc jest EDC, a będzie jeszcze G-shock.

[Remik]

Dużo to jest właściwe słowo

[Santino]

Blaz, No, ja niestety muszę dość często mundur przywdziewać...

[Blaz]

A ja na szczęście nie. Na początku mieszkania w Warszawie jeszcze chcieli mnie w ubranie robocze wbić, ale nigdy nie ubrałem. To jeszcze był ten czas, gdy byłem zależny stopniem. W końcu nawet mnie szef poprosił na rozmowę, bo tak nie wypada na salonach się pokazywać bez munduru. Myślał nawet, że zatryumfował, bo wymusił na mnie, żebym przyszedł w ubraniu oficjalnym, ale gdy zobaczył, że przyszedłem w fioletowej bluzie z wyraźnym splotem, którą to bluzę dostałem na spotkaniu buddystów, to wymiękł i mnie więcej o to nie prosił.

Tak samo na ślubie. Teściowa spazmów dostała, gdy zobaczyła, że nie jestem w garniturze, a w XIX-stroju.

Koszulę założę, owszem. Ale garnituru nie.

A ja na szczęście nie. Na początku mieszkania w Warszawie jeszcze chcieli mnie w ubranie robocze wbić, ale nigdy nie ubrałem. To jeszcze był ten czas, gdy byłem zależny stopniem. W końcu nawet mnie szef poprosił na rozmowę, bo tak nie wypada na salonach się pokazywać bez munduru. Myślał nawet, że zatryumfował, bo wymusił na mnie, żebym przyszedł w ubraniu oficjalnym, ale gdy zobaczył, że przyszedłem w fioletowej bluzie z wyraźnym splotem, którą to bluzę dostałem na spotkaniu buddystów, to wymiękł i mnie więcej o to nie prosił.

Tak samo na ślubie. Teściowa spazmów dostała, gdy zobaczyła, że nie jestem w garniturze, a w XIX-stroju.

Koszulę założę, owszem. Ale garnituru nie.

[kumpel koronki]

[Blaz]

Akurat ten spazm to było apogeum, a nie początek.

Bez przesady. Teściową trzeba sobie wychować, a nie kark przed nią giąć.

Akurat ten spazm to było apogeum, a nie początek.

Bez przesady. Teściową trzeba sobie wychować, a nie kark przed nią giąć.

[Santino]

A może trzeba sobie wygodny garnitur kupić - ja tam się nie czuję jak w zbroi...

Z teściową, to 100% racja - trza wychować.

[Blaz]

Ja jeszcze ślub brałem pod Sandomierzem, a to jest okolica gorsza mentalnie niż Toruń na ul. Żwirki i Wigury.

Ja jeszcze ślub brałem pod Sandomierzem, a to jest okolica gorsza mentalnie niż Toruń na ul. Żwirki i Wigury.