Może być olej wazelinowy do maszyn do szycia i urzadzeń precyzyjnych.Do dostania w kazdym sklepie z częsciami AGD za jakieś 3-4 złote za buteleczke plastikowa.
mowczar [Usunięty]
#17 Wysłany: 2010-01-27, 14:04
Mechanizm zegarka, którym zacząłem ten wątek, niestety poległ na polu zdobywanej przeze mnie nauki i wiedzy. Najwyraźniej taki mu był pisany los, gdyż już jako parolatek bardzo się nim interesowałem co wówczas objawiło się zdemontowanym szkiełkiem i pourywanymi wskazówkami. Pamiętam to jak dziś, gdyż pamięć o owym zdarzeniu wspomaga wspomnienie obolałego siedzenia. Sprawdziło się więc porzekadło - "co się odwlecze to nie uciecze" .
Demontaż mechanizmu był prosty i jak mi się wydawało również jego montaż, gdyż ów mechanizm nie był zbyt skomplikowany i nie liczył sobie dużo części. Zgubiły mnie (albo jak kto woli mechanizm) brak doświadczenia i brak wprawy przy ponownym montażu balansu, a także brak odpowiednich narzędzi - w tym przypadku podstawki pod mechanizm, drugiej chwytki i może jakiejś dużej stojącej lupy, coby można patrzeć parą oczu (łatwiej ocenić odległość niż jednym okiem przez lupkę zegarmistrzowską). Wspomnę też o udziale mojego psiaka, któremu zebrało się na objawy miłości do pana, który akurat w tym momencie zajmował się balansem . Skutkiem tego wszystkiego jest to, że sprężyna balansu została raczej nieodwracalnie zniszczona.
Z owego pierwszego razu, płynie dla mnie następujące doświadczenie:
1. Zamknąć się w pomieszczeniu, w którym się pracuje nad zegarkiem żeby nikt nie szturchał, odwracał uwagę i rozpraszał skupienia.
2.Zapuścić sobie nie za głośno, Mozarta, Bacha lub Hendla - ich muzyka niezwykle skupia uwagę.
3.Mieć odpowiednie narzędzia, płyny itp. itd. - ich brak implikuje pomysłowość w adaptacji innych i kończy się to frustracją, stresem lub uszkodzeniem mechanizmu.
4.Posługując się chwytkami delikatnie chwytać drobne elementy składowe mechanizmu. Zbyt mocne ściśnięcie (często nieświadome) powoduje że, tłumiąc w sobie przekleństwo, na kolanach ze wzrokiem wbitym najczęściej w podłogę obiecujemy św. Antoniemu w intencji odnalezienia wystrzelonej śrubki, świecę lub modlitwę. Jako żem poznaniak zazwyczaj wybierałem to drugie .
5.Pozamiatać podłogę .
6.Maluteńkie elementy lepiej przenosić przyklejone do zwilżonych w oleju końców chwytek niż je ściskać samymi chwytkami – patrz punkt 4.
7.Jak nie trzeba demontować balansu to tego nie robić. Można go wymyć przykręconego do płyty mechanizmu zegarka.
8.Zanim się coś odkręci sporządzić szczegółową dokumentację fotograficzną - bardzo pomaga jak się ma później wątpliwości.
9.Na biurku lub stole, na którym pracujemy nad mechanizmem rozłożyć sobie płachtę miękkiego materiału lub filcu – jak coś się wymsknie nie podskakuje na blacie i zmniejsza się szansa na klęczenie na podłodze i/lub wyrywanie włosów z głowy.
10.Wokół miejsca pracy usunąć niepotrzebne rzeczy i przedmioty – łatwiej znaleźć jak coś się upuści.
11.Zapewnić sobie dobre oświetlenie najlepiej z min. dwóch źródeł żeby powstawało jak najmniej cieni.
Pomógł: 7 razy Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 4262 Skąd: Galaktyka Kurvix
#21 Wysłany: 2010-01-27, 14:45
mowczar napisał:
Po tym doświadczeniu zaczynam podziwiać zegarmistrzów. Za cierpliwość, opanowanie i te mikroskopijne śrubki - ileż mi krwi napsuły.
Aż mnie dziwi że nie są nerwowi i tyle lat w zawodzie wytrzymują
Wczoraj wieczorem zasiadłem sobie przy Mołni 3602 bo przybyła kolejna i miała posłuzyć jako dawca narządów dla 3601. Zapuściłem sobie RMF Depeche Mode (takie genialne radio internetowe dostępne m.in. na platformie N) i dawaj robic transplantację półbeczki. W trakcie okazało się, że nie pasi - są różnice miedzy 3601 a 3602. Oczywiście wystrzeliła mi jakaś sprężynka - znalazłem ją na podłodze w kurzu i innym syfie. Potem ze szczypczyków wystrzeliła śrubka - tej nie odzyskałem. Potem nie mogłem tych mikroskopijnych śrubek wkręcić i wiecie co? ... Ani przez chwilę nie straciłem spokoju. Ja naprawdę jestem nerwus (niedawno rozpiep^^yłem telefon bezprzewodowy ... bo tak!) ale przy tych mikroskopijnych mechanizmach znajduję chyba ukojenie. Do emerytury powinienem sobie już nieźle z nimi radzić.
Pomógł: 90 razy Wiek: 62 Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 31014 Skąd: Zielona Góra
#22 Wysłany: 2010-01-27, 14:49
Ja to troszkę upraszczam, nie myję całych mechanizmów, tylko je rozbieram. Do mycia używam specjalnego pojemnika z drobnej siatki drucianej ( zakupiony razem ze szklanym czajniczkiem do parzenia herbaty w sklepie AGD, czajniczek dla żony , sitko dla mnie)
Wszystie elementy rozmontowanego zegarka wkładam do sitka, z wyłączeniem balansu kpl i kotwicy
1. Zanurzam sitko w Gronalu na kilka, kilkanaście minut, od czasu do czasu nim poruszam
2. Następnie płukanie w zwykłej kranówie, potem osuszam sitko z zewnątrz ręcznikiem papierowym
3. Potem na kilka minut do alkoholu izopropylowego, suszenie ręcznikiem
4. Na koniec, w celu szybkiego odparowania , podsuszam suszarką
Osobno zajmuję się balansem i kotwicą, na około minuty do gronalu, potem osuszam kładąc na papier, i na kilka sekund do alkoholu, potem znowu na papierowy ręcznik.
Tak wymyte elementy nie mają zacieków i ładnie błyszczą, są gotowe do
montażu, użycie benzyny do ostatniego mycia sprawia że nie chcą się dobrze naoliwić elementy i olej po nich spływa.
Kuba, samodzielna naprawa zegarków uczy cierpliwości i pokory, aby to było przyjemne trzeba troszkę zainwestować w narzędzia zegarmistrzowskie, minimum to komplet wkrętaków i pęsety.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach