Postanowiłem opisać wrazenia z oglądania i użytkowania dwóch tanich automatów, będących w zasadzie bardziej gadżetami niż poważnymi zegarkami. W narożnikach stają nieśmiertelny Vostok Amfibia i Shanghai Submariner. Oba zegarki są automatyczne, oba są tanie, wiec oba są kierowane w zasadzie do podobnej grupy odbiorców. Który z nich jest lepszy? Zacznijmy od Amfibii:
Pomimo kłopotów z poprzednimi nowymi Vostokami i zarzekania się, że więcej żadnego nie kupię, nowa Amfibia Ministry tak bardzo mi się spodobała, że jednak sobie kupiłem.
Jak widać nowa Amfibia, dzięki nowej kopercie (właściwie nowej starej, bo taki wzór już kiedyś był stosowany) i bardziej dopracowanej tarczy w końcu zaczęła wyglądać jak zegarek. Oczywiście wciaż jest to design mocno "zabawkowy" i toporny na dodatek, a pierścień wokół tarczy (niezbyt ładny i do tego z trudem obracalny) przywodzi na myśl poprzednie modele, ale postęp jest ogromny. Rozstaw uszu jest większy niż do tej pory, bo wynosi aż 22mm. Fabryczna bransoleta jest vobleśna, błyszcząca i depiluje przedramię - fuj, ohyda, zmiana na pasek konieczna

Tarcza jest, jak wspomniałem, o wiele bardziej dopracowana niż w poprzednich Amfibiach - mamy to wypukłe cyfry pokryte luminovą, szlif promienisty i ładny, zielony lakier. Wskazówki zawsze te same

W środku siedzi także od lat ten sam, przestarzały i awaryjny Vostok 2416B, bez szybkiej zmiany daty, bez stop-sekundy, za to z wydajnym automatem.
Niewątpliwym atutem zegarka jest bardzo wysoka, niespotykana w tej klasie cenowej szczelność koperty.
Zegarek dostajemy jak zwykle w czarnym plastikowym pudełku z karteczką po rusku.

Pierwsze chwile po rozpakowaniu to był prawdziwy horror. Amfibia, zgodnie z tradycją się zepsuła, tyle że tym razem już po 10 czy 15 minutach i na szczęście usterka okazała się bardzo łatwa do usunięcia na poczekaniu. Właściwie powinienem był odesłać zegarek, ale tak mi się spodobał, że dałem go do zegarmistrza zamiast się dochodzić, jak widać, tym razem słusznie

Od tego czasu amfibia nie sprawia już problemów, choć wciąż jest bardzo młoda i nie wiadomo, co wyjdzie później. Cieszy jednak, ze zegarmistrz nie ma zastrzeżeń do smarowania, a cały mechanizm, automat nakręcający takze, chodzi cichutko i ładnie. Niestety gorzej jest z dokładnością chodu, choć te +20 do +30 sekund na dobę to też nie żadna tragedia. Luminova świeci, moze nie jakoś super, ale jak wszedłem ze słońca do pubu to byłem mile zaskoczony


A jaki jest Shanghai Submariner? Może zacznijmy od zalet. Niewątpliwą zaletą jest design a'la Rolex. Poza tym Shanghai strzela Amfibii dwa gole: stop-sekundą (sic!) i szybką zmianą daty. Cieszy też całkiem ładny pasek i lupka


Krótko mówiąc SYF totalny. Mnie się przyda jako ciekawostka, ale jeśli ktoś z Was chciałby to nosić - szkoda kasy, serio. Ta stop sekunda pozostaje chyba najciekawszą cechą łocza, ale to trochę jak klima dwustrefowa w zaporożcu...
Podsumowując - zawsze miałem Amfibię za synonim kiepskiego designu, wykonania i montazu. Design faktycznie wciąż "ruski", ale w porównaniu z tanimi Chinolami (a przynajmniej tym tanim Chinolem) Amfibia wciąż ma się dobrze. Jak wspomniałem - oba zegarki to gadżeciki i nie polecam ich jako jedynego zegarka do noszenia. Tyle, że Amfibia sprawdzi się w trudnych warunkach i jest ogólnie fajna, a Shanghai to totalne g..., którego już wogóle do niczego nie polecam. Chyba ze do pokazywania kolegom, jaki to syf gdzieś jeszcze robią - mnie do kolekcji bardzo się przyda
