Tak jak jakiś czas temu zapowiadałem, następnie wrzuciłem zdjęcie poglądowe, nosiłem się z zamiarem kupienia kolejnego pozłacanego kwarcowego chronografu. Citizen, którego miałem przez przeszło 3 lata, wysoko poprzeczki w tej dziedzinie nie postawił w związku z czym daleko szukać nie musiałem. Po kilkunastu minutach spędzonych na Ebayu odnalazłem swój ideał – Invicte 6793:

Już po otwarciu koperty z przesyłką, która błyskawicznie przyleciała z Miami, bo raptem w 3 dni, a nie był to żaden ekspres, widziałem że twórcy Invicty lubują się w podnoszeniu ciężarów. Podobnie jak model 9937 Subamariner, który posiadam w kolekcji – urywa rękę pod swoim ciężarem. Uprzedzając pytania – nie ważyłem, boję się o wagę




Maszynka posiada dużą czytelną tarczę, dobrze i ładnie wykonaną. Subtarczki zdobione pozłacanymi obwódkami oraz świecące indeksy powodują że aż chce się często zaglądać pod rękaw. Nawet logo marki, które, powiedzmy sobie szczerze nie jest zbytnio udane, jakoś w tym modelu mi nie przeszkadza. Tarcza przykryta jest szkłem, ale z napisów na deklu wnioskuje że nie jest ono byle jakie – mianowicie Flame-Fusion Crystal. Cokolwiek to znaczy, a właściwie jakąkolwiek ma to różnice względem zwykłego szkła mineralnego mimo wszystko – brzmi dumnie



Przechodzimy do anatomii, nie rozkręcałem go więc tak naprawdę nie wiem co jest w środku, ale podejrzewam że nic szczególnego i tak naprawdę nie chcę wiedzieć. Dlaczego? Ano dlatego chociażby iż złowrogie napisy na dole tarczy i deklu, kolejno „Swiss movt” i „Swiss parts movement” nic dobrego nie sugerują. Mimo to jednak mechanizm ma ciekawą opcję chronografu, która bardzo cieszy moje oczy. Mianowicie po włączeniu stopera wskazówka nie tyka, a płynie, jak w mechaniku. I płynie bardzo płynnie niczym w Spring Drivie


W gruncie rzeczy to kawał solidnego łocza. Jest duży, grubo złocony, ciężki i mocno lanserski. Aha, no i ma oczywiście obrotowy pierścień, którego jak we wszystkich Invictach, nie sposób idealnie wycentrować. Jednak uważam iż wydatek 350zł (Citizen kosztował bodaj 400zł) na ten czasomierz to jednak dobrze wydane pieniądze. Gdyby nie te napisy swiss plepleple to bym powiedział rewelacja


I uzupełnienie o fotę nadgarstkową:
