To teraz słuchajcie opowieści
Przesyłka wg. śledzenia "wydana do doręczenia" w zeszły piątek.
Nie doręczona, ani w poniedziałek .. wtorek ... środa ...
Dzwonię do UP odpowiedzialnego - pies z kulawą nogą nie odbiera.
Szlag mnie trafił, wczoraj dzwonię do naszego pocztowego opiekuna i referuję sytuację.
Mówi : dam panu telefon do nadzoru sieci.
Kręcę, bardzo sympatyczny jegomość spisał numer śledzenia, telefon, i mówi że w ciągu godziny ktoś zadzwoni z oddziału. A jak nie - mam mu dać znać.
Mija 1:05, dzwonię znów : nikt, nic.
Facet przeprasza, mówi że z tego co wie ustalają o co biega i żebym jeszcze chwilę poczekał.
15 min, dzwoni! pani kierowniczka oddziału
Jutro (czyli dzisiaj) będzie doręczenie, proszę się nie niepokoić, przesyłka jest u nas!
Dzisiaj ... jadę sobie ... telefon ... od pani kierowniczki ...
A pan to się znajduje na adresie? Bo nie mam listonoszki, dzisiaj nie przyszła do pracy, to ja panu sama dowiozę tę przesyłkę ...
Zgodziłem się, uprzejmie ...
No przecież nie jestem taki żeby się nie zgadzać